- Liam! No nareszcie! Co z nimi? - podbiegła do niego mama Niny i jego.
- Z małym jest wszystko w porządku. Jest śliczny, zdrowy i duży. A Nina... - na chwilę załamał mu się głos.
- Wystąpiły komplikacje podczas porodu. Nina dostała krwotoku i musiała zostać natychmiastowo operowana. Niestety straciła bardzo dużo krwi. - obu "babciom" aż zaparło dech w piersiach. - Ale proszę się nie denerwować. Wszystko jest już w porządku. Nina została przewieziona na salę pooperacyjną. Lecz na razie jest utrzymywana w śpiączce farmakologicznej, żeby uśmierzyć jej ból. Niedługo będą państwo mogli się z nią zobaczyć. - odpowiedziała Livia.
Pielęgniarka uśmiechnęła się pocieszająco do Liam'a. Odpowiedział jej tym samym.
- Lou pozwól mi uczynić ten zaszczyt. Przedstawiam Wam Livię Foley. Wybrankę serca naszego kochanego Louis'a. - powiedział do zgromadzonych Liam.
- Coś takiego! Wreszcie poznaliśmy pannę X. - podszedł do niej Harry i uścisnął jej dłoń.
Wszyscy przywitali się z pielęgniarką. Każdy z osobna jej się przedstawił i troszkę o sobie opowiedział.
- Livia jest osobistą położną Niny. - wyjaśnił Liam.
- Mam pomysł! Zróbmy coś dla Niny. - powiedział Zayn. - Straciła dużo krwi, a jak wszyscy wiemy jest ona teraz bardzo potrzebna. Dlatego może zostalibyśmy dawcami?
- To świetny pomysł. - wszyscy go poparli z entuzjazmem.
- Najpierw musicie poddać się badaniom. Czy w ogóle jesteście w zakresie potencjalnych dawców krwi. - wtrąciła się Livia. - A więc ilu z Was się tego podejmuje?
- Ja, Valerie, Elena, Harry, Pamela, Niall. - powiedział Zayn.
- A Ty Lou? - zapytała go Livia.
- Wiesz, że boję się igieł, ale dla Niny przezwyciężę mój strach. To i ja. - podniósł rękę do góry.
- No! I to mi się podoba. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ja nie mogę. Wiecie dobrze dlaczego. - powiedział nieco smutny Liam.
- Rozumiemy. Ty musisz być teraz przy nich. Musisz dbać o swoją rodzinę. - wtrącił się Niall.
- Tak. To jest dla mnie najważniejsze. - odparł nieco rozpromieniony.
- Tak więc proszę za mną. Liam, znasz już drogę do sali noworodków? - zapytała Livia.
- Jasne! Kochani dziadkowie proszę za mną. - ręką zasalutował jak lokaj.
~Gabinet lekarski~
Cała siódemka czekała z niecierpliwością na wyniki badań. Trochę to dziwnie wyglądało, że przy gabinecie siedzą chłopcy i dziewczęta, a obok nich było mnóstwo ciężarnych kobiet. Ich miny na widok chłopców z 1D były bezcenne. Po chwili z gabinetu wyszła Livia.
- Mamy już wasze wyniki. Zapraszam do środka. - wszyscy posłusznie weszli zaraz za nią.
- Zayn, Niall, Harry i Lou mogą zostać dawcami. - chłopcy spojrzeli na siebie uradowani. - Ale jedna z Was nie może być dawcą. - spojrzała jeszcze raz w plik wyników.
- Jak to? - zapytały jednocześnie.
- Przepraszam, ale jeszcze nie pamiętam dokładnie waszych imion. Która z Was to Pamela? - zapytała przejeżdżając wzrokiem po całej trójce.
- Ja. - Mela podniosła do góry rękę. - Coś jest ze mną nie tak?
- Tak. To znaczy w pewnym sensie. - Niall był nieco zaniepokojony. - Masz podwyższony poziom leukocytów i erytrocytów. Wykonaliśmy testy na potwierdzenie tezy i moje gratulacje zostaniesz mamą. - uśmiechnęła się do niej.
Wszyscy zrobili oczy w 5zł. Niall wstał z krzesła i zaczął skakać jak psychol z radości. Elena i Valerie przytuliły zdezorientowaną Pamelę. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. W jej głowie bębniło jedno zdanie: Zostaniesz mamą! Z jednej strony czuła radość, a z drugiej przerażenie. Bała się czy da sobie radę. Niall podszedł do niej i wziął ją na ręce i okręcił wokół własnej osi.
- Kochanie, nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy! - czule ją pocałował. - Nie sądziłem, że moje marzenie o ojcostwie tak szybko się spełni.
- Ja też nie. - mruknęła pod nosem, ale usłyszał to.
- Ej co jest? Nie cieszysz się, że będziemy rodzicami? - zapytał patrząc prosto w jej oczy.
- Cieszę się i to bardzo, ale czy my to wszystko przetrwamy? No wiesz paparazzi, fanki i ogólnie media.
- Ona ma rację. Łatwo nie będzie. - powiedział Lou.
- Ile jest gwiazd, które nie ogłaszają publicznie, że są w ciąży, choć i tak widać, że są? - zapytał Niall.
- No trochę.
- Więc widzisz. Dopóki nie będzie widać, nic nie zostanie oficjalnie ogłoszone.
- Nie martw się niczym. W naszej klinice przebywało już mnóstwo sławnych osób i tak samo jak ty obawiały się o swoją prywatność. - wtrąciła się Livia.
Pamela uśmiechnęła się cierpko do niej.
- Wszystko będzie okej. A Was kochani zapraszam na pobranie. - uśmiechnęła się do nich.
~Sala noworodków~
- Jaki on słodki! - szepnęła mama Niny.
- A te rączki takie pulchniutkie! - zachwycała się mama Liam'a.
- No synu! Postarałeś się! - klepnął go w ramię, jego tata.
- Dzięki tato! - odpowiedział ze sztucznym uśmiechem. - Panie Thomasie chciałbym pana o coś zapytać.
- Mów śmiało. - odparł.
- Ja kocham Ninę. Nie widzę innej opcji niż tylko ta w której tworzymy związek. Jest matką mego syna. Jest damą mego serca. Chciałbym spędzić z nią resztę życia. Wiem, że jesteśmy jeszcze bardzo młodzi. Ale dojrzali na tyle by móc stworzyć nową rodzinę. Panie Thomasie, czy mogę prosić o rękę pańskiej córki? - cicho odetchnął.
- Wiem, że chcesz jak najlepiej dla Niny. Doceniam to. Widzę, że zależy Ci na nich. Jak na swój wiek, jesteś bardzo dojrzałym mężczyzną, który ma świadomość konsekwencji swoich kroków. Dlatego zgadzam się. Teraz decyzja należy już tylko do Niny.
- Dziękuję. Nawet pan nie wie ile to dla mnie znaczy. - w oku zakręciła mu się łza. - Mamo za ścianą jest pielęgniarka, gdybyście czegoś potrzebowali. Ja muszę lecieć do jubilera.
- Damy sobie radę. Leć! - i już go nie było.
~Sala pooperacyjna~
Nina właśnie wybudziła się ze śpiączki. Była cała obolała. Poczuła silne kwiatowe wonie. Otworzyła szerzej oczy, przechylając delikatnie na boki głową. Wokół jej łóżka i ogólnie w całej sali znajdowały się setki kwiatów. W rogu sali zauważyła, że na fotelu siedzi Liam podpierając głowę na ręce. Patrzył na nią. Ona nie miała siły utrzymywać kontaktu wzrokowego. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Chłopak wstał i na palcach podszedł do łóżka. Usiadł na krześle stojącym obok niego i dotknął dłoni Niny.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się przestraszyłem, że coś Ci się stało. Śniło mi się, że umarłaś. - po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Nie bój się. Obiecuję, że nigdy Was nie opuszczę. Czy Connor jest zdrowy? - mówiła z zamkniętymi oczami.
- Jest najśliczniejszym chłopcem na świecie. Już jest oczkiem w głowie naszych mam. Ma twoje oczy i nos. - dotknął opuszkiem palca jej nos. Uśmiechnęła się.
- Dzięki Bogu, że jest zdrowy. Co ja bym dała, żeby go zobaczyć. Pamiętam go jak przez mgłę.
- Zobaczysz go, ale na razie nie teraz. Musisz odpoczywać. Kochanie, chciałbym Cię o coś zapytać. - momentalnie spoważniał, wyczuła to. Ostatkami sił otworzyła oczy.
- Tak?
Uklęknął przed łóżkiem i wyjął z kieszeni spodni małe czerwone pudełeczko.
- Nino Madeleine Rogerson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
- O matko! Ja... Ja... Boże! Tak! Tak! Po trzykroć tak! - uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
Liam podniósł się i delikatnie musnął jej wargi. Następnie wyjął z pudełeczka pierścionek. - Jest piękny! - wyszeptała.
- Przymierz go czy pasuje. - powoli wsunął jej na palec pierścionek.
- Pasuje jak ulał. - rozprostowała palce dłoni, lekko ją podnosząc.
- Pomyśl. Za kilka miesięcy na jego miejscu będzie lśnić złota obrączka. - rozmarzył się.
- Wiesz, wcale nie musi być złota. Może być z białego złota, a nawet z różowego, albo dwukolorowa. - wyjaśniła.
- Będą takie jakie sobie tylko zamarzysz. Zobaczysz, nasz ślub będzie jak z bajki, a my w roli księcia i księżniczki. - pocałował ją w czoło.
Usłyszeli ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknął Liam.
- Nareszcie się obudziłaś! - do pokoju weszła Livia. - Jak się czujesz?
- Wszystko mnie boli, ale jest okej. - zapewniła ją Nina.
- Ktoś bardzo chciałby się z Tobą zobaczyć. - uśmiechnęła się i już jej nie było w sali. Po chwili weszła do sali z wózkiem, w którym znajdował się Connor.
- Liam, pomóż mi się wyżej podnieść. - Liam posadził ją wyżej na poduszkach.
- Dasz radę go trzymać? - troskliwie spytał Liam.
- Dam. Hej słońce! - wzięła na ręce chłopca i szeroko się uśmiechnęła.
- Jejciu ile tu kwiatów! - Livia podeszła do jednego z wazonów i zaczęła wąchać po kolei każdy kwiat.
- Jakiś ty śliczny. - szepnęła Nina patrząc głęboko chłopcu w oczy.
- Tak samo jak jego mama. - poczuła delikatne muśnięcie na uchu. Mimowolnie się uśmiechnęła.
- Widzisz Connor mówiłem Ci, że masz śliczną mamę.
- Nie chce Wam przeszkadzać, ale muszę coś Wam powiedzieć. - Livia podeszła do łóżka i przy okazji zerknęła na kartę pacjenta.
- Powiedz tylko, że nasze mamy nie pożarły się o to, która będzie lepszą babcią. - Liam cicho jęknął.
- Nie, nie. - zaśmiała się. - Nie o to chodzi. W One Direction pojawi się nowe Baby Boom!
- Jak to? - zdziwiła się Nina.
- A tak to, że przy robieniu badań do potwierdzenia bycia dawcą krwi, w wynikach Pameli wyszło, iż jest w ciąży.
- Ooo! Nialler jest pewnie wniebowzięty! Od dawna marzył zostać ojcem! - wtrącił się Liam.
- Tak, tak. Nie posiada się z radości. - potwierdziła Livia. - Jakie imię wybraliście dla niego?
- Connor Alley Payne. - odpowiedział dumnie z naciskiem na słowo "Payne" Liam.
- Rozumiem. Jeśli czegoś byście potrzebowali, proszę zadzwonić dzwonkiem. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się do nich i wyszła z sali.
- To Pamela chciała być dawcą krwi? - zdziwiła się Nina.
- To był pomysł Zayn'a, aby wszyscy oddali krew. - wyjaśnił Liam. - Chcieli ją oddać ze względu na ciebie.
- To miłe z ich strony. - Ninie zakręciła się łza w oku.
- Nie płacz kochanie. - czule ją pocałował w policzek.
- Ja nie płaczę. - Connor delikatnie się do niej uśmiechnął. - Widziałeś?! Uśmiechnął się!
- Zaraz to ja będę płakał. - uśmiechnął się do niej.
- Ale ze szczęścia. - zaśmiała się Nina.
- Tak ze szczęścia. - czule pocałował ją w usta. - Które trzymasz w rękach.
Music
~Koniec kwietnia~
Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. W tym dniu El obchodziła swoje imieniny. Dziewczyna obudziła się z lekkim bólem głowy. Jej uwagę przykuł bukiet z czarnych kalii leżący na jej biurku.
Zdziwiła się. Wzięła go do ręki i uważnie mu się przyjrzała. Z tego co pamiętała, to kalie "mówią" o symbolice pogrzebowej. Uznała, że to może głupi żart ze strony Valerie. Ale jedno ją zdziwiło. Erie nigdy nie można było ściągnąć z łóżka przed 12, a jest - spojrzała na zegar - 10.15. To było bardzo dziwne. Zaczęła swój dzień jak każdy inny. Poszła do łazienki, przestraszyła się swojego odbicia w lustrze, wzięła długą, gorącą kąpiel. Gdy wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i udała się z powrotem do pokoju w zamiarze wybrania ubrań na dzisiejszy dzień. Wyciągnęła z szafy koszulę w kratę, ciemne jeansy i różowe conversy. Ubrana, zeszła na dół do kuchni, zrobić sobie śniadanie. Postawiła na płatki z mlekiem. Zdziwiła się, że nikogo nie ma w domu o tej porze. Podeszła do lodówki w zamiarze wyciągnięcia z niej mleka. Otworzyła ją i przy okazji wyciągnęła jeszcze truskawki, borówki i bitą śmietanę. Zamknęła drzwi i prawie upuściła by wszystko na widok osoby, którą zobaczyła, ale w ostatniej chwili ta osoba "złapała" od niej wszystko.
- Nie! Nie! Nie! Ja chyba śnię! - krzyknęła zamykając oczy.
- Nie, nie śnisz. Ja naprawdę tu jestem i stoję właśnie przed tobą. - powiedział.
- O matko! Ja chyba zwariowałam! - jęknęła, po czym szybkim krokiem podeszła do stołu, odstawiła na niego produkty i chciała wybiec z kuchni, niefortunnie strącając przy tym butelkę z mlekiem i miskę. Rozbiły się w mak, a ciecz rozlała się po całej podłodze.
- A dokąd to? - zapytał, zasłaniając jej przy tym jedyną drogę ucieczki.
- Jak najdalej od ciebie! - warknęła.
- Oj nieładnie. - cmoknął, grożąc jej przy tym palcem przy jej nosie. - Tak witasz swojego ukochanego Ian'a?
- Mój Ian zginął w wypadku cztery lata temu. - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Jak widzisz jestem cały i zdrowy. - uśmiechnął się do niej.
- Do diabła z tobą! - krzyknęła, po czym zaczęła go z całej siły bić w klatkę piersiową. - Jak mogłeś mi to zrobić?! Tyle lat żyłam w kłamstwie! - z jej oczu wypłynął potok łez. - Kochałam Cię! Nie mogłam uwierzyć w to, że nigdy więcej Cię nie zobaczę!
- Myślałem, że tak będzie lepiej. - zatrzymał w powietrzu swoimi silnymi dłońmi jej nadgarstki.
- Lepiej?! Lepiej?! Niby dla kogo! - prychnęła mu w twarz.
- Dla mnie. Dla ciebie.
- Ty podły sukinsynu! Nienawidzę cię! - krzyknęła, po czym spróbowała przejść obok niego, ale znów jej to uniemożliwił.
- Mów sobie co chcesz. Od teraz będziesz już moja. W sumie od zawsze nią byłaś.
- Nie jestem już twoja. Jest ktoś kogo kocham ponad życie.
- Ten dupek Harry, tak? - zaśmiał się kpiąco.
- Nie waż się tak o nim mówić! - przyłożyła mu z otwartej dłoni w policzek.
- Mam go gdzieś. Od teraz będziemy już zawsze razem. - powiedział, po czym wziął ją na ręce.
- Puszczaj mnie! - próbowała się wyrwać, ale to było na nic.
- Nigdy! - powiedział, po czym bezczelnie pocałował ją w usta, za co dostał ostro "z liścia".
~2 godziny później~
Harry zmierzał w kierunku drzwi domu Eleny z ogromnym bukietem kwiatów. Jego uśmiech zbladł, gdy ujrzał otwarte drzwi wejściowe. Szybko wszedł do środka i zaczął krzyczeć czy jest ktoś w domu. Odpowiadała mu głucha cisza. Przypomniał sobie, że rodzice dziewcząt mieli udać się na trening Valerie przed ważnym meczem decydującym o mistrzostwach Europy. Doskonale wiedział, że El nie mogła być z nimi, ani zostać o tym powiadomiona, ponieważ wrócili do domu około godziny trzeciej nad ranem, bo byli na imprezie organizowanej przez znajomych. Wszedł do kuchni i jego oczy zrobiły się jak 5 zł. Na podłodze było rozlane mleko i rozbita w mak miska. Na myśl przychodziło mu tylko jedno, iż Elena została porwana. Usłyszał jak ktoś puka do drzwi i pyta czy ktoś jest w domu. Natychmiast wyszedł z kuchni.
- Jest ktoś w domu?! - krzyknęła dziewczyna rozglądając się dookoła.
- Nikogo nie ma. Kim jesteś? - spytał Harry wychodząc z kuchni.
- Boże, a więc już tutaj był. Jestem Mayfair Halder. Ciebie znam, jesteś Harry Styles. - przedstawiła się, po czym podeszła do niego i podała mu rękę. Delikatnie ją uścisnął.
- Zaraz, zaraz, że kto niby tu był? - spytał podejrzliwym tonem.
- Nooo... Jakby Ci to powiedzieć. Hm... No Ian. - wreszcie wydusiła to z siebie.
- Co?! Przecież on nie żyje! - był bardzo zaskoczony.
- Przeżył wypadek, ale nikt o tym nie wie. Ukrywa się od czterech lat. - wyjaśniła.
- O Boże! To wszystko się dzieję jak w jakiejś telenoweli! - bezradny, złapał się za głowę.
- Też mam takie wrażenie. Nie mamy czasu. Musimy ich znaleźć.
- Że on... Zabije sukinsyna! - warknął, po czym szybko wyszedł z domu.
- Zaczekaj! Nawet nie wiesz gdzie oni są. Wiem, gdzie ją zabrał. - wybiegła zaraz za nim, zatrzaskując przy tym drzwi frontowe.
- Jesteś po mojej, czy po jego stronie? - zapytał nie odwracając się do niej.
- To mój brat. Powinnam być po jego stronie, ale on jest szaleńcem. Jestem z Tobą. - położyła mu rękę na ramieniu.
- Chodźmy, nie mamy czasu. Muszę uwolnić Elenę od niego. - jego głos załamał się na imieniu dziewczyny.
~Opuszczona fabryka~
Elena powoli traciła nadzieję, że zjawi się ktoś kto uratuje ją przed Ian'em. Czuła ból, strach i przerażenie. Chłopak gwałcił ją bez żadnych skrupułów. Nie miała już siły nawet płakać. Nie obchodziło ją już nawet to jakim cudem przeżył. Musiała wszystko wykonywać, czego on sobie zażyczył, a na dodatek pokazywać, że tak samo jak on czerpie z tego przyjemność. Kto to jest? Co stało się z moim kochanym Ian'em? - pytała się w myślach. Kiedy próbowała się wyrwać od cielesnych uniesień, dostawała mocno w policzek. Ian przepraszał ją za każdym razem. Mówił jak bardzo ją kocha. Gdy jechali samochodem do fabryki, zauważyła na jego głowie kilka dużych blizn oraz kilka po bokach jego twarzy. Zmienił się i to bardzo. Nie było już tej słodkiej czekoladowej czupryny, tylko mocno wygolony irokez. W jego oczach wręcz skakały nieodgadnione błyski. Bała się jego wzroku. Po prostu się go bała. Był o wiele silniejszy niż przed czteroma latami. Czuła, że wszystko w niej zostało rozdarte. Czuła obrzydzenie do własnego ciała. Gardziła sobą. A wszystko to przez chłopaka, który kiedyś był miłością jej życia.
- Byłem Ci wierny jak pies przez te cztery cholerne lata! Nie zdradziłem Cię! A Ty mnie tak! - warknął, po czym wykonał ostatnie mocne, głębokie pchnięcia. Następnie znieruchomiał cały, a wnętrze Eleny zalał "biały płyn". - Wreszcie dostałem, to, czego chciałem. - wydyszał jej do ucha.
- Cieszę się niezmiernie. - wyszeptała z delikatnym uśmiechem na twarzy. Nie chciała by ponownie się rozzłościł i uderzył ją, dlatego postanowiła "współpracować" z nim.
Chłopak uśmiechnął się do niej. Pocałował ją, po czym wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł z pomieszczenia. Dziewczyna szybko nakryła się kocem. Zaczęła płakać rzewnymi łzami i powtarzać: Boże, daj mi siłę! Uwolnij mnie od tego potwora!
- Oni gdzieś tu muszą być. - szepnęła Mayfair do Harry'ego. - Musimy minąć składownię, halę trakcyjną, a następnie na górę do biura.
- Nie traćmy czasu! On mógł jej coś zrobić! - szepnął nieco głośniej. Mayfair pokazała mu kierunek, w którym mają biec. - Skarbie, już po Ciebie idę. - powiedział do siebie po cichu.
~10 minut później~
- May słuchaj. On musi zostać ukarany. Rozumiesz? - odwrócił się do niej, gdy byli na schodach prowadzących do biura.
- Rozumiem. Zadzwonię po policję.
- Tak będzie lepiej dla wszystkich.
- Wiem. Ruszysz się, czy mam Ci pomóc? - przechyliła delikatnie na bok głowę.
- Nie musisz. - zapewnił ją, po czym ruszyli szybkim krokiem do drzwi biura.
- Elena? - zapytał niepewnie Harry uchylając delikatnie drzwi.
Odpowiedziało mu ciche szlochanie dochodzące z łóżka. Wszedł do pomieszczenia, a zaraz za nim Mayfair i podszedł do łóżka.
- Kochanie to ja. - powiedział, odchylając skrawek koca. Dziewczyna szybko z powrotem go zasłoniła.
- Harry nie patrz na mnie. Nie po tym co mi zrobił. - wyłkała.
- Skrzywdził Cię? - szybko uprzedziła jego pytanie May, kładąc mu przy tym rękę na ramieniu. - Ja spróbuję. - powiedziała do niego szeptem.
- To Ty Mayfair? - zapytała Elena, pociągając przy tym nosem.
- Tak, to ja. Nie bój się. Jego tutaj na razie nie ma. Niedługo przyjedzie pomoc. - przysiadła na łóżku.
- Dlaczego on taki jest? To potwór! - znowu pociągnęła nosem.
- Bo to popieprzony szaleniec, który ubzdurał sobie, że jesteś w niebezpieczeństwie. - Harry wyprzedził w odpowiedzi Mayfair. Zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Uspokój się. Opowiem Wam jakim cudem przeżył. - powiedziała bardzo spokojnym tonem Mayfair. - Gdy przewieźli Was do szpitala, twój stan określano jako dobry, a Ian'a jako krytyczny. Lekarze musieli natychmiastowo wykonać trepanację czaszki u niego. Natomiast ortopedzi dwoili i troili się, na bloku, abyś jeszcze kiedykolwiek mogła stanąć na nogi. Leżeliście w przeciwległych skrzydłach szpitala. On na neurologii, a ty na chirurgii. Noc była decydująca dla Ian'a. Od niej zależało czy operacja się powiodła. Następnego dnia, gdy zrobiono tomografię okazało się, że Ian ma ostrego krwiaka nadtwardówkowego. Konieczna była następna operacja. Jednak w połowie jej, nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Jak wszyscy myślałam, że Ian zmarł. Wtedy modliliśmy się, żebyś chociaż Ty przeżyła. Podczas pogrzebu nie została otwarta trumna, bo on wyglądał masakrycznie. Wszędzie miał blizny. W prosektorium, gdy poszłam zanieść garnitur dla niego, poprosiłam, aby ostatni raz mi go pokazano. Zgodzili się. Jedno mnie tylko zastanawiało. Dlaczego chłopak leżący w prosektorium jest bez jednej nogi? W tamtej chwili nie myślałam racjonalnie. Nawet nie zapytałam lekarzy, dlaczego on jej nie ma. Gdy dwa lata temu Ian mnie odnalazł zapytałam go o ten fakt. Powiedział, że cudem obudził się tamtej nocy i poprosił, że jeśli przeżyje to mają powiedzieć rodzinie, że jednak zmarł. I prosił, żeby podmieniono jego ciała z jakimś innym. Nie wiem dlaczego, ale lekarze zgodzili się na to. Tak więc, na prawdę Ian nie miał krwiaka, tylko tamten chłopak. Gdy my chowaliśmy tego chłopaka, Ian dochodził do siebie w szpitalu w Luton. Na jego własne życzenie przewieziono go tam. Przez te lata cały czas Cię śledził, Eleno. Knuł plan jakim cudem ma Cię odzyskać i uchronić od niebezpieczeństwa w postaci Harry'ego.
- To chore! Nie obchodzi mnie jak przeżył! A w ogóle to jak mam być spokojny, kiedy ten sukinsyn skrzywdził moją ukochaną?! - prawie wykrzyczał. Podszedł do łóżka i klęknął obok niego. - Skarbie, pokaż co on Ci zrobił. - próbował odkryć koc.
- Harry, nie chcesz mnie teraz widzieć. - wyszeptała drżącym głosem.
- Do cholery! - ściągnął jednym, mocnym ruchem koc z łóżka. Elena zaczęła jeszcze głośniej płakać.
- Oddaj go proszę! - skuliła się do pozycji embrionalnej i wyciągnęła drżącą rękę w stronę Harry'ego.
- Co on Ci zrobił? - z jego oczu wypłynęła jedna pojedyncza łza. Ponownie uklęknął obok łóżka i przykrył ją kocem. Jej ciało było pokryte zaczerwieniami, z których później będą siniaki. Jej policzek był bardzo spuchnięty, jakby miała poważny ból zęba. Harry był pewny, że Ian ją zgwałcił.
- W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że jest w stanie to zrobić. Wszystko będzie dobrze, Eleno. Niedługo będzie tutaj policja. - dotknęła delikatnie jej dłoni. Dziewczyna szybko ją schowała pod koc. Harry wpatrywał się w nią jak osłupiały. - Harry, idź sprawdź, czy on nie wraca. Ja pomogę Elenie się ubrać. - chłopak przytaknął głową i wyszedł z pomieszczenia.
- Nie bój się. On Ci już nic nie zrobi. Przecież to ja, Mayfair. Pamiętasz jak byliśmy na wakacjach w Egipcie i w nocy zaczęłyśmy biegać wokół hotelu całkiem nago? - delikatnie uśmiechnęła się do niej.
- Pamiętam. Ale to była twoja wina. Przez Ciebie się upiłyśmy. - powiedziała z lekkim entuzjazmem i delikatniutkim uśmiechem na twarzy.
- Oj tam. Co było, to było. - machnęła ręką.
- Sądzę, że moje ciuchy nie nadają się już do użytku. - miała skwaszoną minę.
Po całym pokoju były porozrzucane ubrania, a raczej resztki ubrań. Wszytko było porozrywane.
- To szaleniec. W tej szafie znajdują się ubrania przeznaczone dla ciebie. - Mayfair podeszła do niej i wyciągnęła koszulkę i spodnie dresowe oraz czystą bieliznę.
Elena niepewnie usiadła na łóżku ze spuszczoną głową.
- Dlaczego Harry nie wraca? - zapytała Elena.
- Nie wiem. Pewnie sprawdza teren. Ciekawe gdzie jest Ian. - westchnęła z żalem.
- Oby, jak najdalej stąd. - mruknęła pod nosem El.
Po chwili gdy Elena była już ubrana zeszły na dół poszukać Harry'ego.
- Ty podły sukinsynu! - ktoś wrzasnął.
- Słyszałaś to? - dziewczyny spojrzały na siebie.
- Dochodzi stamtąd. - Elena pokazała palcem w kierunku korytarzy prowadzących do hali trakcyjnej.
- Słyszysz? Jest już policja. - Mayfair uśmiechnęła się do El.
- Chodźmy do nich szybko, bo się pozabijają. - dziewczyny pobiegły w stronę korytarzy.
Harry i Ian bili się z wielką zapalczywością. Non stop okładali się pięściami i wyzwiskami.
- Harry nie! - krzyknęła El próbując odciągnąć go od Ian'a. Mayfair czyniła to samo z Ian'em. - Uwierz, nie warto. - spojrzała na Ian'a wzrokiem pełnym goryczy i wściekłości.
- Wyzywał Cię od najgorszych. Nie mogłem na to pozwolić. - przytulił ją do siebie.
- Mój Ty wybawco. - szepnęła patrząc mu prosto w oczy.
- Och, jaki piękny widok. - powiedział Ian wielce przesłodzonym tonem.
- Ian, zamknij się! - warknęła do niego Mayfair. - Nie widzisz, że oni się kochają? - przeniosła swój wzrok na dwójkę zakochanych.
- Chyba jestem ślepy, ale nie widzę. Zobacz. On tylko udaje, że ją kocha. Wykorzystuję ją jako swoją zabawkę. Ciekawe, co zrobi z nią, kiedy mu się znudzi. - prychnął.
- Zrozum. Ona nie jest już Twoją dziewczyną. - próbowała przemówić mu do rozumu.
- Tak, Ian. Nie jestem już nią. Przez cztery lata myślałam, że nie żyjesz. Pomimo tego, iż ledwie doszłam do pełnego zdrowia, przychodziłam na Tower Bridge grać na skrzypcach. Pomimo ogromnego bólu, cierpienia i rozdarcia, znalazłam ukojenie w ramionach Harry'ego. Dzisiaj, gdy zobaczyłam Ciebie, pomyślałam, że mam jakieś urojenia. Byłam w szoku, a jednocześnie cieszyłam się, że Ty żyjesz. - Elena zaśmiała się kpiąco. - Lecz miły czar tego zdarzenia prysnął jak bańka mydlana. Po tym co mi zrobiłeś, nienawidzę Cię! - wykrzyczała. - Tak, powiem to! Zgwałciłeś mnie! Przez ciebie czuję się jak brudna ściera! Czuję się jak popychadło. Nie chciałam tego! Zmusiłeś mnie! Gardzę sobą i tobą! Nienawidzę Cię! - wykrzyczała najgłośniej jak tylko mogła.
- Tak? Myślisz, że twój Hazzuś jest taki doskonały? Bez żadnej skazy? To zapytaj go, kto mu kiedyś pomógł, gdy chcieli go wrobić w ojcostwo. - założył ręce na piersi.
- Harry, o czym on mówi? - El zmarszczyła brwi.
- Ian kiedyś mieszkał w Holmes Chapel. Byliśmy bardzo dobrymi kumplami. Ciągle imprezowaliśmy. Pewnego wieczoru jakaś dziewczyna przyczepiła się do mnie, twierdząc, że jestem ojcem jej dziecka. Nie wiem skąd, ale zdobyła mój adres i ciągle nachodziła mnie w domu. Wmówiła mojej rodzinie, że mam z nią dziecko. Moi znajomi zawsze uważali mnie za kobieciarza albo inaczej mówiąc bawidamka. Dlatego bez żadnych skrupułów uwierzyli jej. Okej. Upijałem się i to dość nieźle, ale nie do takiego stopnia, żebym nie pamiętał z kim spałem. Byłem kompletnie załamany. Nie wiedziałem co mam robić i wtedy do akcji wkroczył Ian. Spotkał się z tą dziewczyną i dotąd ją nachodził, aż w końcu powiedziała prawdę. Dziecko nie było moje. Zmyśliła całą historyjkę z uwiedzeniem jej, żeby tylko wrobić mnie w ojcostwo, ponieważ była we mnie zakochana. Sądziła, że takim sposobem zbliży się do mnie i z pewnością będzie mnie miała tylko dla siebie. Ian nigdy nie chciał mi powiedzieć jak to zrobił, ale po tygodniu dziewczyny nie było już w miejscowości. Może teraz mi powiesz, a raczej nam jak to zrobiłeś? - zwrócił się do niego.
- Och, to było bardzo proste. - zaśmiał się. - Przespałem się z nią. Chciałem sprawdzić, czy jest tak samo dobra, jak była tamtej nocy, gdy ją "uwiodłem". - zrobił w powietrzu dwa cudzysłowy. - I nie myliłem się. Była zajebista. Przyszła do mnie za kilka dni mówiąc, że jest ze mną w ciąży. Wpadłem na pewien pomysł. Powiedziałem jej, że jeśli nie wyjedzie z Holmes Chapel zniszczę ją, rozpowiadając, że puszcza się na prawo i lewo i takie tam. - machnął ręką. - I najwidoczniej podziałało. Od tamtego czasu, nie widziałem jej.
- Ta dziewczyna była moją najlepszą przyjaciółką! - Mayfair walnęła z całej siły pięścią w ramię Ian'a. - Nie wierzę! Mój brat jest zdolny do takich rzeczy. - pokręciła głową.
- Czy Ty na głowę upadłeś?! Ona ma z Tobą dwójkę dzieci. - wrzasnął na niego Harry.
- Musiałem się jej jakoś pozbyć. - wzruszył beznamiętnie ramionami.
- Jak Ty możesz tak o tym spokojnie mówić, co?! - krzyknęła Mayfair. - Szkoda, że lekarzom udało się uratować Ciebie, bo na to nie zasługujesz.
- Eh... Wkurzasz mnie już siostrzyczko swoim ciągłym paplaniem. - uderzył ją w twarz z taką siłą, że dziewczyna upadła i straciła przytomność.
- Mayfair! - Elena podbiegła do dziewczyny i próbowała ją ocucić.
- No, trzeba wreszcie kończyć to przedstawienie. - Ian sięgnął do kieszeni swojej bluzy i wyjął z niej pistolet. - Piękny widok. Harry Styles na moim celowniku. - odbezpieczył broń i ją przeładował.
- Ian, uspokój się. Wcale nie chcesz tego zrobić. - chłopak próbował zachować spokój.
- Tylko Ty stoisz na drodze do mojego szczęścia i Eleny. - wycelował pistolet prosto w jego pierś.
- Nasze szczęście istniało. Teraz nie istnieje i nigdy nie będzie istnieć. - Elena podeszła do Harry'ego i złapała go za rękę. - Jeśli chcesz go zabić, musisz też zabić i mnie.
- Eleno odsuń się. - Ian powiedział bardzo poważnym tonem.
- Nie odsunę! Kocham Harry'ego i oddałabym za niego życie. Ian zrozum. Nas już nie ma.
- Jak możesz mnie tak ranić? Ja też mam uczucia. Eleno! Ja Cię kocham! - jego dłoń z pistoletem zadrżała. Harry i Elena byli przerażeni.
- Nie. Ty ich nie masz. Jesteś bezlitosnym potworem! - El wrzasnęła w jego stronę.
- Więc nie pozostawiasz mi wyboru. - wycelował pistolet prosto w nią.
- Rzuć broń! - krzyknął ktoś za nim. - Powiedziałem rzuć broń!
Za Ian'em stało chyba z dziesięciu policjantów w odległości 6-7 metrów.
- Odejdźcie, bo ich zabiję! - krzyknął do nich.
- Ian nie rób tego! - krzyknął Harry.
- Och, zamknij się! - nie zauważył, gdy został otoczony z każdej strony przez policjantów.
- Strzał ostrzegawczy. - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
Policjant wystrzelił w górę strzał.
- Ostatni raz powtarzam. Rzuć broń! - Ian był na celowniku wszystkich policjantów.
Ian zmierzył wzrokiem wszystkich dookoła i wrócił wzrokiem na trzymających się za ręce, Elenę i Harry'ego. Zrobił jakby wyliczankę, kogo ma pierwszego trafić. Przejeżdżał pistoletem od Eleny do Harry'ego. Policjanci na komendę komendanta odbezpieczyli pistolety. Ian uśmiechnął się do Eleny, ale ona odwróciła od niego głowę. Powoli cofał dłoń ze spluwą. Policjanci przyglądali się każdemu ruchowi Ian'a.
- Oszczędzę Wam trudu. - po czym szybko przyłożył pistolet do skroni i strzelił. Jego ciało bezwładnie opadło na ziemię. Momentalnie wokół niego było mnóstwo krwi.
Elena i Harry stali w bezruchu. Dwóch policjantów podbiegło do Ian'a. Jeden z nich przyłożył dwa palce do jego szyi, by sprawdzić puls. Spojrzał w stronę pary i pokiwał przecząco głową na znak, że chłopak nie żyje. Elena ukryła twarz w ramionach Harry'ego. Chłopak bardzo mocno przytulił ją do siebie. Któryś z reszty policjantów zadzwonił po pogotowie. Szpital znajdował się pięć minut drogi od fabryki. Tak więc, po chwili sanitariusze biegli z torbą lekarską i noszami. Zajęli się nieprzytomną Mayfair.
- Co z nią będzie? - Elena spytała lekarza.
- Jest nieprzytomna, ale oddycha. Miejmy nadzieję, że nie doznała żadnego urazu głowy. Nic więcej nie mogę powiedzieć bez badań.
- Rozumiem. - dziewczyna pożegnała się z lekarzem i podeszła do szeryfa.
- Proszę pana, czy to wszystko mogłoby zostać między nami? To znaczy bez żadnych spraw, przesłuchań. Wy przeprowadzicie dochodzenie i co tam musicie zrobić. My i tak już dużo przeszliśmy. Nie chcę by cały świat się o tym dowiedział. - spuściła głowę.
- Ale jak to? Rozumiem, jesteście jeszcze młodzi. Pan Styles jest piosenkarzem. Wiem, że to może zaszkodzić jego karierze. Ale pewne procedury musimy wykonać.
- Ja nie boję się o moją karierę. Co będzie to będzie. - wtrącił się Harry.
- Proszę stawić się jutro o dziewiątej na komisariacie przy Cavendish Square.
- Dobrze, będziemy. - razem przytaknęli.
- Do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiedzieli, po czym ruszyli jak najprędzej do wyjścia z fabryki.
Music
~Koniec maja~
"SZOK!!! Niall Horan się żeni!" - Teen Now
"Ślub roku już za tydzień!" - Daily Mirror
"Tylko my znamy szczegóły ślubu roku!" - New York Times
"Niall i Pamela na ślubnym kobiercu!" - The Sun
"Kto zaprojektował suknie ślubną Pameli? My, wiemy!" - Glamour
"Niall Horan już nie do wzięcia!" - BRAVO Polska
"Ach, co to będzie za ślub! Niall Horan za tydzień się żeni!" - Irish Herald
Pozostał tydzień jak określiły media do ślubu roku, a inaczej mówiąc do ślubu Pameli i Niall'a. Najpopularniejsze gazety, portale plotkarskie prześcigają się w doniesieniach na temat tego wydarzenia. Jedne podają, że ślub odbędzie się 18 maja, a drugie - bardziej wiarygodniejsze - 25 maja. Para była cały czas na celowniku paparazzi. Za wszelką cenę chcieli zdobyć zdjęcie rzekomego miejsca, w którym ma się odbyć ceremonia. To udało się utrzymać do ostatniej chwili w tajemnicy. Paparazzi przyłapało Pamelę i Elenę jak zmierzały ku salonowi mody ślubnej Semi Dry. Takim sposobem media dowiedziały się, że suknię zaprojektowała Semi Dry.
We wszystkich przygotowaniach rękę trzymała Elena, ponieważ dziewczyna znała się na organizowaniu uroczystości ślubnych. Wesele zostało zorganizowane w londyńskim Corinthia Hotel. Dekoracje sali zostały zachowane w odcieniach różu. Sala została zastawiona na 180 osób. Kolorystka sali była bardzo romantyczna. Wszędzie były kandelabry pełne kwiatów.
Elena zadbała o każdy szczegół. Goście w ramach podziękowań za przyjście mieli dostać małe upominki. Na pudełeczkach zostały wygrawerowane imiona państwa młodych i data ślubu.
Ślub miał miejsce w królewskich ogrodach Kensington. Krzesła zostały przykryte białymi pokrowcami i przewiązane różowo - fioletową wstążką. Do ołtarza został rozwinięty dywan w odcieni fioletu. Kandelabry zdobiły białe róże, irysy i eustomy. Co dwa metry wzdłuż dywanu zostały ustawione małe, białe lampiony. Całość prezentowała się olśniewająco.
Elena zadbała o każdy szczegół. Goście w ramach podziękowań za przyjście mieli dostać małe upominki. Na pudełeczkach zostały wygrawerowane imiona państwa młodych i data ślubu.
Elena była bardzo zadowolona z siebie i szczęśliwa, że mogła pomóc w przygotowaniach do ślubu swojej przyjaciółki.
W dzień ślubu wszyscy byli jak na szpilkach. Każdy modlił się, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Elena i Harry drużbowali Pameli i Niall'owi. Panna młoda miała na sobie suknię w groszki sięgającą do łydek w kolorze śnieżnej bieli.
W dzień ślubu wszyscy byli jak na szpilkach. Każdy modlił się, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Elena i Harry drużbowali Pameli i Niall'owi. Panna młoda miała na sobie suknię w groszki sięgającą do łydek w kolorze śnieżnej bieli.
Buty projektu ShaLize.
ShaLize wykonała także buty dla Eleny.
Fryzurę Pameli zrobiła Candy McDonovan.
Candy także uczesała Elenę.
Jej makijaż przypominał ten, który często nosiła Brigitte Bardot.
Elena.
Nina.
Pamela chciała bukiet kolorem nie różniący się od kolorystki całej uroczystości. Został wykonany z róż, ciętych storczyków oraz kwiatów wiśni.
Elena miała bukiet zrobiony z różowych goździków.
Niall miał na sobie garnitur z domu mody Armani.
Liam, Harry, Louis i Zayn mieli na sobie ten sam model garnituru.
~Ceremonia~
Wszyscy goście, którzy przybyli na ceremonię zasiedli już na swoich miejscach. Goście byli zachwyceni efektem mozolnej pracy florystek i dekoratorek. Niall stał przy ołtarzu uśmiechnięty, wyczekując panny młodej w asyście druhny. Wszyscy między sobą cichutko rozmawiali, a raczej plotkowali. A to o sukni panny młodej, a to, że Pamela ostatnio nieco przybrała na wadzę, więc dlatego tak szybko zdecydowali się na ślub. Ta ploteczka nie uszła uszom Niall'a i Harry'ego, ale trzeba by się poważnie zastanowić nad tym kto jak rozumie ciche rozmawianie. Po chwili nastała cisza, jakby ktoś zaczarował cały tłum gości. Wszyscy zgromadzeni odwrócili się do tyłu, gdy kwartet smyczkowy zaczął grać marsza. Po alejce usłanej płatkami róż kroczyła uśmiechnięta Pamela pod ramię ze swoim ojcem. Jej tata dumny jak paw oddawał rękę córki Niall'owi. Pamela i Niall zwróceni do ołtarza odetchnęli głośno.
- Zebraliśmy się tu dziś, by połączyć tych dwoje związkiem małżeńskim. - zaczął ksiądz. - A więc pytam Was wszystkich. Czy jest ktoś przeciwny temu małżeństwu? - odpowiedziała mu głucha cisza. - Rozumiem, że nie. - zgromadzeni cichutko się zaśmiali. - A teraz usiądźmy i wysłuchajmy słowa Bożego.
Przy symbolicznej ambonce stanął brat Niall'a, Greg po czym zaczął czytać:
Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian
Bracia: starajcie się o większe dary:
a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje.
Oto słowo Boże.
Livia zajęła miejsce Harry'ego na ambonie. Spojrzała na kwartet, dając im tym znak, aby zaczęli grać. Rozbrzmiały dźwięki skrzypiec, a przy nich piękny głos Livii w psalmie responsoryjnym:
R./ Błogosławiony, kto się boi Pana.
Błogosławiony jest każdy, kto się boi Pana
i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich,
szczęście osiągniesz i dobrze Ci będzie. R./
Małżonka twoja jest jak płodny szczep winny
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twego stołu. R./
Tak będzie błogosławiony człowiek,
który się boi Pana!
Niech Cię z Syjonu Pan błogosławi
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem
przez wszystkie dni twego życia. R./
Gdy skończyła, ludzie byli jak zahipnotyzowani. Czego by nie zrobiła to i tak podążaliby za nią wzrokiem. Gdy wróciła na swoje miejsce, Lou szeroko się do niej uśmiechnął i pocałował ją w policzek. Dziewczyna lekko się zaczerwieniła, gdy zorientowała się, że wszyscy patrzą na nią jak Lou ją całuje.
Po Liturgii Słowa, ksiądz przeszedł do Liturgii Sakramentu.
- Podejdźcie bliżej do ołtarza. - nakazał. Pamela i Niall stanęli naprzeciwko siebie przed klęcznikami. - Pamelo i Niall'u. Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Tak, chcemy. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia?
- Tak, chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Was Bóg obdarzy?
- Tak, chcemy.
Następnie wszyscy odśpiewali hymn do Ducha Św.
- Podajcie sobie prawe dłonie. - po podaniu przewiązał je końcem stuły. - A teraz Niall powtarzaj za mną słowa przysięgi małżeńskiej.
- Ja Niall, biorę sobie Ciebie Pamelo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- A teraz ty Pamelo. - powiedział z uśmiechem ksiądz.
- Ja Pamela, biorę sobie Ciebie Niall'u za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Żono przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Mężu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Po czym ksiądz odmówił modlitwę powszechną, kończąc tym Liturgię Sakramentu, a przechodząc do Liturgii Eucharystycznej. Następnie pobłogosławił nowożeńców na nową drogę życia.
"A jednak istnieje małżeństwo, które sprawia mężczyźnie niekłamaną radość - zaślubiny jego córki."
Marcel Achard
Hey! Hi! Hello! PRZEPRASZAM. Możecie mnie bić, lać, gnębić, kopać i co tylko przyjdzie Wam do głowy. Tyle czasu nie dodawałam nic. Jeszcze raz bardzo Was za to przepraszam. W ramach rekompensaty macie dość długi rozdział. Mi się nawet podoba. Sporo zdjęć wyszło. Wiem, ale chciałam Wam przybliżyć trochę scenerię itp. Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział. Całuski Autorka