poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział XV - "Still the one"

~Tydzień później~
Elena, Pamela i Valerie postanowiły, że pójdą do centrum handlowego na zakupy. Spotkanie z fanami w Bristolu poszło dobrze. Liam postawiony na nogi na ten dzień przez Paul'a, nie wyglądał na przygnębionego. Uśmiechał się (fakt, że sztucznie), robił zdjęcia z fanami, odpowiadał na pytania...

Valerie: Ey a tak w ogóle to Nina będzie miała dziewczynkę czy chłopca?
Elena: Jeszcze za wcześnie na płeć. To trzeci miesiąc dopiero.
Valerie: A no racja. - uśmiechnęła się.
Pamela: A może kupimy jakieś ciuszki czy coś?
Valerie: Dobry pomysł.
Elena: Tylko w neutralnych kolorach. To będzie mogła założyć i jemu i jej.
Pamela: Ty nas uważasz za jakieś słodkie idiotki czy jak?
Elena: Nie, a czemu tak myślisz? - zaczęła się śmiać.
Pamela: Mówisz tak jakbyśmy nie widziały.
Elena: Oj tam.
Valerie: To jak? Calzedonia? Blue Bear? Czy Pinnock najpierw?
Elena i Pamela: Blue Bear!

Valerie: Jejku! Jakie słodkie!
Elena: Butów nigdy za wiele.
Pamela: Dziewczyny patrzcie! - biegła przez pół sklepu z jakimś zestawem w ręku. - Mini Vansy i bluza Adidas. Zajebista! - zaczęła się zachwycać.
Valerie: Patrzcie jakie dresy! Uuu ile świecidełek! Ninie na pewno się spodoba. - mówiła pewna siebie.
Pamela: Ja tu chyba zamieszkam.
Elena: Przecież to sklep dla dzieci.
Pamela: To co? Jak będę miała własne, to przynajmniej będę pierwsza wiedziała o wyprzedażach i nowych kolekcjach.
Zaczęły się głośno śmiać.
Elena: Oj Mela jak ty coś wymyślisz.
Pamela: Ale przyznaj dobry pomysł.
Valerie: To ja z tobą tu zamieszkam. O matko! Te frotki sa podobne do tych, które ja mam w drużynie.
Elena: Te niebieskie? - wzięła jedną do ręki.
Valerie: Naturalnie.
Pamela: A właśnie kiedy gracie jakiś mecz?
Valerie: Za dwa tygodnie. Z Yorkshire United. Mam nadzieję, że przyjdziecie. Jeszcze muszę chłopakom powiedzieć o meczu.
Elena: Ale będzie jazda!
Pamela: No ma się rozumieć! Są chłopaki, jest impreza. - zaśmiała się.

Wszystkie zaczęły się śmiać. Po 3 godzinach wróciły do domu z pełnymi torbami od zakupów.

Melinda: O matko! Czy wyście te sklepy obrabowały czy co? - zaczęła się śmiać.
Valerie: No nie. A co?
Melinda: Po co Wam te wszystkie ubranka dla dziecka? - pytała zdziwiona.
Elena: One nie są dla nas. One są dla Niny.
Melinda: Aaa no tak! Zapomniałam. A jak ona się czuję?
Elena: Dobrze. Ale jak z nią wczoraj gadałam to mówiła, że coraz bardziej jej ciężej.
Melinda: To normalnie. Ona trochę przybiera na wadze i dziecko przybiera. Jest coraz więcej wód płodowych i dlatego jej ciężko. W jej wieku organizm dobrze przyjmuje ciążę. Jej kręgosłup nie jest zbytnio narażony na różne przeciwności.
Pamela: Wow! Jakbym słyszała jakiegoś specjalistę.
Melinda: Nie specjalistę, a matkę dwójki cudownych dziewcząt. - przytuliła je.
Pamela: Urodzić bliźnięta to jest wyczyn.
Melinda: Jest duże prawdopodobieństwo, że i dziewczyny będą miały bliźnięta.
Valerie: Serio? - zapytała zdziwiona.
Melinda: Jeśli nie wy, to wasze dzieci mogą mieć bliźnięta.
Elena: W sumie to dobrze. Za jednym razem dwoje miec.
Valerie: Mów za siebie. - powiedziała stanowczo.
Elena: Oj tam.
Melinda: Chodźcie do jadalni. Maggie zaraz przyniesie obiad.
Elena: Uhuhu... A co dzisiaj jemy?
Melinda: Zupa kanadyjska.
Pamela: Mniam... Moja ulubiona!
Elena: Ty wszystko uwielbiasz! - zaczęła się śmiać.
Pamela: Brukselki nienawidzę!
Melinda: To chyba jak każdy. - uśmiechnęła się.
Maggie: Bon apetit! - zawtórowała rękoma.
Wszyscy: Dziękujemy!
Valerie: Dobra. Ja szybko zjem i muszę uciekać.
Melinda: Gdzie znowu?
Valerie: Na trening.
Elena: Mówiłaś, że dzisiaj nie masz. - lekko zmarszczyła brwi.
Valerie: No tak. Ale trenerka zadzwoniła do mnie w ostatniej chwili i powiedziała, że musimy być perfect przygotowane na mecz. To najważniejszy w tym sezonie. Z Yorkshire nikt nie wygrał od przeszło 7 lat.
Melinda: A no to jedz. I tak rozniesiecie je w najmniejszy pył.
Pamela: Powiada pani w pył? Pff... Z nich nic nie zostanie.
Valerie: To podłe suki. Mają niezłą taktykę. Serw, na trzy i ścięcie. Dlatego nazywają je "Asy Wielkiej Brytanii".
Melinda: Valerie! Wyrażaj się! - ponagliła ją.
Elena: Mamo, ale to prawda.
Pamela: Ostatnio oglądałam mecz z nimi. Rozwaliły Chinki 3:0 w setach.
Elena: No, nie gadaj! Chinki?! Niby takie dobre sportsmenki.
Pamela: Też się dziwiłam. - wzruszyła ramionami.
Valerie: No widzicie. Dlatego musimy ćwiczyć. Dziękuję za zupę, była pyszna. Lecę na górę się przebrać. - wybiegła niczym poparzona.
Melinda: Nigdy jej się tak nie śpieszyło. Co jej się stało? - pytała zaintrygowana.
Dziewczyny wzruszyły tylko ramionami. Po chwili usłyszała jak Valerie zbiega ze schodów i krzyczy: Pa! Odpowiedziały jej tym samym. Coś podpowiadało Elenie, żeby podejść do okna, z którego świetnie widać było podjazd. To, a raczej kogo tam ujrzała bardzo ją zaskoczyło.

Elena: Pamela! Chodź coś zobaczysz!
Pamela: O kurde!
Na podjeździe zobaczyły Zayn'a trzymającego w objęciach Valerie! Obracał się z nią wokół własnej osi. Po chwili wsiedli do jego samochodu i odjechali.

Pamela: Haha... I to pewnie też tylko kolega. - zaczęła się śmiać.
Elena: Czy ty coś sugerujesz?
Pamela: Przyznaj się, ty i Harry to coś więcej.
Elena: Wcale nie!
Melinda: Wcale tak! - wtrąciła się.
Elena: To jest mój bardzo dobry przyjaciel. Fakt, spędzamy ze sobą dużo czasu. I to może wyglądać jakbyśmy mieli się ku sobie. Ale wcale tak nie jest! - po wypowiedzeniu ostatniego zdania, jej podświadomość ją za nie skarciła.
Melinda: Na kolacji, przecież widziałam razem z ojcem, jak patrzył na ciebie. Jak na jakiś cenny obrazek.
Elena: No to niech patrzy! Zabronicie mu?!
Pamela: Okey. Nie denerwuj już się. Zmieniając temat. Mam pomysł!
Elena: Dawaj!
Pamela: Chodź, zrobimy niespodziankę Ninie i ją odwiedzimy. Ciuszki byśmy jej zawiozły.
Elena: Super! Tylko, że jest mały problem. Ja nie znam jej adresu. - skrzywiła się.
Pamela: Dobra, to niespodzianki nie będzie. Dzwoń do niej. - zasiadła do stołu.

Elena: Hey Skarbie! Co będziesz robić wieczorem?
Nina: Hey! Hm... Szczerze, to jeszcze nie wiem. A co?
Elena: Bo pomyślałam z Pamelą, że mogłybyśmy Cię odwiedzić. Tak długo się nie widziałyśmy.
Nina: Ooo! Ja tez tęsknie. Tylko wiesz. Do Wolverhampton jest 2 godziny drogi.
Elena: To nic. Tylko podaj mi adres.
Nina: Wall Street 11, Wolverhampton.
Elena: Okey. To za 2 godzinki w końcu się zobaczymy. Pa
Nina: Pa








Mini VANS-y







Adidas 




True <3





Stylówa Valerie na trening










Hey! I jak 15 rozdział? Wiem, że taki trochę do d*py, ale nie miałam na niego pomysłu. Przepraszam, że nie dodawałam długo rozdziału, ale właśnie skończyły mi się ferie i zaczęła się szkoła, no i znowu dużo nauki. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale postaram się jak najszybciej go wrzucić.
Ps. Rozdział jest dedykowany jednej z moich wiernych czytelniczek, Dianie. 
Całuski Autorka    

6 komentarzy:

  1. Jest świetny tak jak każdy <3 No i dziękuję za dedykację ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jest do dupy. jest naprawde swietny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział bardzo fajny ale ją chce żeby Eleba była z Harrym !!! Czekam na następny rozdział weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, nie jest do dupy :D Czekam na następny :* i życzę weny.

    Z góry przepraszam za spam.

    Za każdym razem zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam ? Czy postąpiłam słusznie odchodząc ? Zostawiając Go samego ? Miłość – uczucie, silniejsze niż śmierć, a jednak, ruszyłam przed siebie, nie zważając na Jego uczucia i potrzeby.
    Szłam długim, beżowym korytarzem, zbliżając się do odpowiedniego pokoju, w którym aktualnie przebywał On. Stanęłam przed drzwiami i podniosłam rękę by zapukać, zawahałam się i cofnęłam dłoń. Opuściłam głowę i zakryłam twarz włosami, aż poczułam słoną łzę na policzku. Blado się uśmiechnęłam, gdy usłyszałam Jego śmiech. Zrozumiałam, że nie mogę wrócić. Nie teraz, kiedy ma dziewczynę i jest wreszcie szczęśliwy. Wolno obróciłam się na pięcie i ponownie zrezygnowałam z ujrzenia Jego zabójczego uśmiechu i błyszczących, niebieskich oczu. Otarłam kolejne łzy, spływające po mojej twarzy i schowałam palce we włosach.

    ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOGA:
    negatywy-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń