wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział XXVIII - "Carpe Diem"

UWAGA!!! W rozdziale występują przekleństwa!
 
Koniec lutego. Trasa Take Me Home właśnie się zaczęła. Chłopaki są przepełnieni energią jak nigdy. Spotkania z fanami to jedna z najlepszych rzeczy jaka im się przytrafiła. Te plakaty, koszulki, bransoletki naprawdę dużo dla nich znaczą. Liam w czasie trasy będzie rzadko przebywał w domu, z czego nie jest zbytnio zadowolony. Ostatnie dni przed trasą, kiedy widział się z Niną codziennie, były dla niego najszczęśliwszymi dniami pod słońcem. Jak zawsze dbał o nią, pilnował żeby zażywała witaminy, chodził z nią na zakupy oczywiście pod eskortą grupy ochroniarzy, komponował specjalnie dla małego kołysanki. Uczył się pod okiem mamy Niny jak przebierać Alana. Pani Ive szczerze mogła przyznać, że tą sprawność opanował do perfekcji. Tak bardzo się obawia, że nie będzie mógł uczestniczyć w czasie porodu. Ale postanowił, że nawet w trakcie trwania koncertu, zejdzie ze sceny i czym prędzej pojedzie do kliniki, w której będzie rodzić Nina. Musi być przy tym wydarzeniu!

~*~

- Mela co ja mam robić? Ja już nie wytrzymuję psychicznie. - zapytała Elena.
- Kochanie spokojnie będzie dobrze. Ale po co nosisz tą bransoletkę? - zapytała Pamela.
El nie odpowiedziała.
- Zadałam Ci pytanie El.
- Oj nie wiem dlaczego. Coś mi mówi, że po prostu muszę ją nosić. - w końcu odpowiedziała. - Ostatnio czułam jakby w nocy, ktoś oprócz mnie był w mojej sypialni.
- Jesteś w ciągłym stresie. Zapewne wydawało Ci się.
- Może i tak. - odpowiedziała nieco zciszonym głosem.
- Dobra nie smutaj już! Idziemy do kina. Słyszałam, że grają teraz fajne filmy. - uśmiechnęła się do Eleny.
- No okey. - wstała z fotelu i razem z Melą poszły się ubrać do kina.

 ~*~

Obrzeża Londynu.
- Słuchaj, to nie jest dobry pomysł, żebyś dalej ją nachodził. - powiedziała dziewczyna w włosach koloru tęczy.
- Ty nic nie rozumiesz! Ona musi być moja! - warknął chłopak.
- Nie! Nie będzie, zrozum to. Ona jest szczęśliwa z Harry'm i Tobie nic do tego! Zostaw ją w spokoju raz na zawsze! Kurwa co tu tak jebie?!
- Tu była fabryka produkcji chemikaliów, może dlatego tak tu jebie. - odpowiedział chłopak. - A wracając do Harry'ego sukinsyn wisi mi przysługę. - uśmiechnął się z kpiną.

- Jaką? - zapytała dziewczyna.
- Nie musisz wiedzieć! - warknął.
- No wiesz co?! Mi nie powiesz? Własnej siostrze! - krzyknęła.
- Och tak zapomniałem. Te nasze więzy krwi. - odparł z głosem zmienionym o dwa tony na wyższy.
- A niech Cię! - mruknęła.
- Coś mi mówiłaś? 
- Nie nic.
- To świetnie. - powiedział z wymuszonym uśmiechem.
- Dobra, ja spadam. Pa - podeszła do niego i dała mu buziaka w policzek.
- Do zobaczenia

Po kilku minutach, kiedy dziewczyna opuściła fabrykę, udał się do jednego z pomieszczeń, które kiedyś najprawdopodobniej służyło jako biuro fabryki. Stało tam łóżko, małe biurko, lampka, mała szafka z ciuchami oraz lodówka. Chłopak podszedł do mahoniowego biurka, odsunął krzesło i usiadł na nim. Z jednej z szuflad wyjął album oprawiony w czarną skórę z wyrytym słowem: Elena. Uśmiechnął się na widok jego. Otworzył go i zaczął przeglądać zdjęcia. Wzdychał, głośno oddychał, śmiał się w niebo głosy, gdy przeglądał zdjęcia. Zatrzymał się przy zdjęciu portretowym Eleny. "Dotknął" jej twarzy opuszkami palców i powiedział: Już niedługo moja najsłodsza. Już niedługo...

~*~
Początek marca.
Do Londynu powoli zaczynała zawitać wiosna. Śnieg topniał, temperatura na termometrze rosła, a brzuch Niny rósł i rósł. Codziennie dziękowała osobie, która wynalazła Skype'a. Dzięki tej aplikacji mogła rozmawiać z Liam'em. Tęskniła za nim i to bardzo. Niby nadal był w Londynie, ale nie mógł się z nią widywać, ponieważ codziennie mieli koncerty. Za tydzień miała się odbyć ostatnia już wizyta u ginekologa. Do porodu to będzie najprawdopodobniej jedyny dzień, kiedy Nina zobaczy się z Liam'em. 
Do Niny w odwiedzinach miała przyjechać jej siostra cioteczna, Sandra. Była od niej rok młodsza, ale dogadywały się jak mało kto. Dziewczyna od rana oczekiwała z niecierpliwością na jej przyjazd. Właśnie składała uprasowane śpioszki, kiedy do drzwi ktoś zadzwonił. Zeszła na dół i otworzyła drzwi, w których stała Sandra.
- No nareszcie! - powiedziała Nina, po czym przytuliła się do gościa.
- Wiesz, przytyłaś troszkę odkąd ostatnio Cię widziałam. - zaśmiała się.
- Tsa... Bardzo śmieszne na prawdę właź do środka i nie gadaj tyle.
- No już, już. Nie denerwuj się. - weszła do środka, postawiła przed sobą walizkę i zamknęła drzwi.
- Jesteś głodna? A może chcesz coś do picia? - zapytała Nina.
- No tak. Ninka jak zwykle pełni funkcję pani domu.
- No co?! Pytam z grzeczności. 
- Oj tam. 
- To chcesz coś czy nie? - westchnęła Nina.
- Może być herbata. - uśmiechnęła się.
- Okey. - powolnym krokiem, podtrzymując ręką plecy poszła do kuchni.
- Może Ci pomóc? - zapytała Sandra.
- Nie, nie trzeba. Rozgość się w salonie. - powiedziała ciężarna nieco głośniej z kuchni.
- Okey.

~10 min później~
- Jak dobrze pamiętam słodzisz dwie łyżeczki? - zapytała Nina niosąc dwie filiżanki z herbatą.
- Mhm. - odpowiedziała Sandra.
- Mów co tam u Ciebie. - Nina siadła naprzeciw Sandry w wielkim, bujanym fotelu.
- U mnie nic ciekawego. Same nudy. Powiedz lepiej co u Ciebie, a raczej u Was. - skierowała wzrok na jej brzuch.
- Nie jest źle, ale nie jest też najlepiej. - nieco skrzywiła się. 
- Jak to? Coś z małym? - zaniepokoiła się.
- Nie z nim jest wszystko w porządku. Tylko ze mną nie jest dobrze.
- Mów co jest!
- Od dwóch tygodni mam małe omdlenia i zawroty głowy. Czasami jak budzę się rano, to boję się wstać z łóżka, żeby zaraz nie upaść.
- A byłaś z tym u lekarza?
- Byłam, ale powiedział, że to może być spowodowane stresem lub przemęczeniem.
- A czym ty się niby stresujesz?
- Poród, trasa chłopców i jeszcze raz poród.
- Oj weź nie będzie tak źle. Każda z nas to przecież przejdzie.

~*~

Valerie właśnie przebywała jak co poniedziałek, środę i piątek na treningu. Musiała ciężko trenować, ponieważ wielkimi krokami zbliżało się otwarcie sezonu, a z nim kilka ważnych meczów. 
- Doskonale dziewczęta. Do zobaczenia w piątek! - uśmiechnęła się do nich trenerka, pani Medley.
- Do widzenia! - odpowiedziały chórem.
- Valerie zostań na chwilę. Chciałabym zamienić z Tobą słówko.
- No dobrze. - po czym usiadła na ławce obok kobiety.
- Słuchaj. Jak wiesz bardzo dużo drużyn wie, że masz ogromny talent i ubiega się o Ciebie. 
- Tak, wiem. 
- O twoich osiągnięciach jest też głośno za oceanem.
Valerie zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.
- Pani chyba żartuję? - zapytała niepewnie Valerie.
- Nie. Volleyball High School of New York przysłało jedno jedyne stypendium dwuletnie dla najbardziej uzdolnionej siatkarki.
- To świetnie. - powiedziała z uśmiechem.
- Chodziło mi tutaj o Ciebie. - po chwili dodała pani Medley.
- Jak to o mnie? Przecież w naszej drużynie jest tyle zdolnych dziewcząt. Celeste, Liberty, Selena, Bluer. Ale ja? To chyba pomyłka. - pokręciła przecząco głową.
- Masz protekcję od Tony'iego Mugler'a.
- Co?! - otworzyła usta ze zdziwienia.
- To on postarał się oto stypendium dla Ciebie.
- O mój Boże! - zakryła aż usta z szoku.
- Nie zmarnuj tej szansy. Masz czas na podjęcie decyzji do końca sierpnia. Do zobaczenia. - pożegnała się i zwróciła się w stronę wyjścia z hali.
Czy Valerie wyjedzie na tak długi okres do Ameryki, pozostawiając swoje dotychczasowe życie w Londynie? Pozostawiając Zayn'a?

~*~

~ Kilka tygodni później. Wielkanoc ~
Wszyscy spędzają ten wyjątkowy czas ze swoimi rodzinami. Nina z Liam'em, Valerie i Elena z rodzicami, Harry ze swoją rodziną w Holmes Chapel, Zayn, iż jest muzułmaninem był ciekaw jak te święta obchodzą chrześcijanie dlatego został w Londynie z Valerie. Harry przyjechał do Eleny w pierwszy dzień świąt. Niall razem z Pamelą spędzają święta nieco inaczej, a dokładniej na "wakacjach" na Bahamach. Do porodu zostało kilka dni. Liam sam wziął się za pakowanie torby do kliniki. Był tak obczajony we wszystkim, że aż trudno w to uwierzyć. Gdy chłopak gdzieś wyszedł, Nina zajrzała do toreb czy, aby czegoś nie zapomniał. Była wręcz zdumiona. O niczym nie zapomniał! Jej stan nieco się ustabilizował. Oczywiście nic nie powiedziała mu o jej porannych omdleniach i ogólnym osłabieniu. Nie chciała go martwić. Obok łóżka znalazła zdjęcie, które Liam zrobił jej podczas wizyty u ginekologa. Pomyślała: Ostatnie dni, gdy jestem taka gruba. I zaśmiała się sama do siebie.
Tydzień później One Direction grało koncerty w O2 Arenie w Londynie. Termin porodu minął 5 dni temu. Liam oczywiście zaczął wpadać w panikę. Dzień zapowiadał się naprawdę ładnie. Było ciepło, świeciło piękne słońce i wszędzie dookoła było widać wiosnę. Nina obudziła się około godziny jedenastej. Lubiła długo spać. Wstała z łóżka, uniosła ręce do góry z zamiarem przeciągnięcia się, ale po chwili opuściła je łapiąc się za podbrzusze. Poczuła silne kopnięcia. Raz za razem stawały się coraz mocniejsze. Dziewczyna krzyknęła z bólu najgłośniej jak tylko potrafiła. W następnym momencie w drzwiach jej sypialni znalazła się Sandra wraz z Dianą. 
- Co jest?! - zapytała Diana, podchodząc do niej.
- Chyba zaczęło się. - wydusiła półgłosem Nina.
- Diana biegnij po tatę! Powiedz, że Nina zaczęła rodzić. - rozkazała Sandra. 
- Okey! - szybko wybiegła z sypialni.
- Odeszły Ci wody? - spytała.
- Nie. Jeszcze nie.
- Usiądź. Pomogę Ci się jakoś ubrać.
- Tam masz ciuchy. - pokazała lekko drżącą ręką na krzesło obok szafy, na którym leżały ubrania specjalnie naszykowane do kliniki.
Po długich 15 minutach z torbą pod ręką schodziły po schodach, lecz ciągle zatrzymywane przez nagłe bóle Niny.
- Bez paniki. Oddychaj kochanie. - na brzegu schodów pod rękę złapała ją mama.
- Mamo boję się. - wydyszała.
- Nie bój się kochanie. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. - pocałowała ją w czoło.
- Tata już czeka na podjeździe. - zza drzwi frontowych ukazała się postać Diany.
Po chwili byli już w drodze do kliniki.

- Zadzwońcie do Liam'a i dziewczyn. Oni muszą tu być! - powiedziała Nina, gdy kładła się na nosze. 
Kilka minut później:
- Halo? - Sandra usłyszała niski głos Liam'a.
- Hey Liam. Tu Sandra z tej strony. Ja wiem masz pewnie teraz próby, ale to jest ważniejsze. Przyjeżdżaj do kliniki! Nina zaczęła rodzić! - mówiła bardzo szybko.
- Co?! Ale... Ale... Dobra już jadę! Na razie! - i rozłączył się.
Następnie wykonała podobny telefon do Eleny i Pameli.

~*~

- Liam?! A ty gdzie! Zaraz próba dźwięku! - powiedział Zayn.
- Stary! Nina rodzi! Muszę jechać! Teraz tylko ona się liczy! 
- O rany! Czekaj! Pojedziemy wszyscy razem. Lecę po chłopaków!

~*~
- Właśnie odeszły Ci wody. - powiedziała doktor Brennan. - Za chwilę będziesz mogła zacząć przeć.
- O matko! - opadła cała zlana potem na poduszki. - Zaczekajmy jeszcze chwilę. Liam zaraz tu będzie.
- Dosłownie chwilę. Nie możemy długo czeka...
- Jestem! - w drzwiach pojawił się zdyszany Liam.
- O! Jesteś wreszcie! Załóż czepek i fartuch. Rozwarcie wynosi już 10cm. Musimy zaczynać.
- Dobrze. - szybko założył podany "strój" przez pielęgniarkę i stanął obok łóżka, łapiąc najmocniej jak tylko potrafił dłoń Niny. - Słońce, wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie. - pocałował ją w czoło.
- Bez Ciebie nie dałabym rady. Liam, obiecaj mi coś. - spojrzała mu w oczy.
- Tak?
- Obiecaj mi, że już nigdy więcej nie będę musiała przez to przechodzić. 
- Dobrze, obiecuję. - zaśmiał się cicho. - W poczekalni czeka nasza cała ekipa.
- Nasza?
- No Paul, Josh, John, Sandy, El, Harry, Zayn, Valerie, Niall, Pamela, Sandra, Diana i twoi rodzice. Moi niedługo powinni tu być. 
- Nina! Zaczynamy. - oboje usłyszeli głos lekarki.
- Wszystko będzie dobrze. Oddychaj głęboko. - Liam zaczął pokazywać jak ma oddychać.
- Może ty będziesz za mnie rodził, co? - obruszyła się ostatkami sił Nina.
- Spokojnie kochanie. Bez nerwów. Ja tylko chcę pomóc.
- Na mój znak zaczniesz przeć. Gotowa? 
- Tak.
- Teraz! Mocno, mocno, mocno. Puść! Oddychaj cały czas głęboko. Teraz! 
- Dobrze kochanie. Jesteś silna. Jeszcze trochę. - dopingował ją Liam.
- Jeszcze trochę. Puść.
- Ja. Już. Nie. Dam. Rady. - wypowiadała pojedyncze słowa pomiędzy oddechami.
- Dasz radę. Jesteś silna. Już widać główkę. Teraz!
- Aaaaaaaa! - jednocześnie gdy parła, krzyczała w niebo głosy. 
- Puść! A teraz z całej siły. To już ostatni raz. Teraz! 
Po chwili na sali rozległ się głośny płacz dziecka.
- Brawo! Witaj mały. Ale duże chłopisko z Ciebie! Idź do mamy i taty. - położna owinęła w kocyk chłopca i podała go Ninie.
- O mój Boże! - Liam zaczął płakać rzewnymi łzami.
- To ty mnie tak kopałeś. - cichutko zaśmiała się. - Popatrz jaki przystojniacha z twojego taty. - noworodek spojrzał swoimi wielkimi oczkami na Liam'a.
- Dziękuję Ci. - ponownie pocałował ją w czoło.
- Ale za co?
- Za wydanie na świat owocu naszej miłości.
Nina szeroko uśmiechnęła się do niego.
- Muszę go teraz zabrać. - podeszła do łóżka pielęgniarka.
- Proszę. - Nina ostrożnie podała synka kobiecie.
- Jak damy mu na imię? - spytał Liam.
- Hm... może Connor? - zaproponowała.
- Wiem! Connor Alley Payne. Pięknie! - dumnie uniósł do góry podbródek.
Nina uśmiechnęła się do Liam'a, lecz po chwili jej twarz cała zbledła. 
- A! O mój Boże! - po tych słowach jej głowa bezwładnie opadła na poduszki.
- Doktorze! Coś się dzieję! - krzyknął Liam odwracając się do zgromadzonych w sali.
- Przygotować blok! Mamy krwotok! Liam wyjdź!
- Ale...
- Wyjdź!
Gdy opuszczał salę zobaczył wielką ciemną plamę na prześcieradle. Przestraszył się niemiłosiernie. Będąc na korytarzu doskonale słyszał co dzieję się w środku. Przez szybę widział szybko przemieszczające się białe plamy. To były pielęgniarki, które ratowały życie Niny.
- Dajcie defibrylator! - krzyknęła Brennan. - Ładuj 180.
Po chwili ciało Niny uniosło się i momentalnie opadło.
Liam usłyszał słowa, które zadźwięczały mu w uszach jak echo: Pani doktor! Tracimy ją!













Hello!:)
 Connor Alley Payne
ur. 04.04.2013r.
Wg: 4250 g
Wzrost: 60 cm 



Nowa bohaterka!!!


Sandra Wallcaster
Wiek: 18 l.
Kuzynka Niny.
"Z czasem poznacie mnie lepiej..."






Już niedługo...












Hey! Przepraszam, że tak późno dodaję, ale tylko w takich godzinach mam czas, żeby dodać. No i jest mój upragniony 28 rozdział!:) Osobiście podoba mi się. Nie wiem jak Wam. Coś ostatnio kiepsko komentujecie. Dlatego mam prośbę do każdego kto przeczyta ten rozdział, by zostawił po Sobie komentarz, ponieważ chcę sprawdzić ile osób czyta jeszcze tego bloga. Wystarczy zwykła emotikonka, czy coś w tym stylu;) Powoli zbliżamy się do końca tej historii... 
Całuski Autorka

PS. Moją inspiracją do napisania sceny porodu była piosenka Lullaby - Nickelback.

Coś do przeczytania. Coś do skomentowania. Zapraszam Was na blog: lightwaight.blogspot.com  Dziewczyny dopiero się rozkręcają dlatego pomóżmy im:)

 

 




  
 

11 komentarzy:

  1. Aww kocham twojego bloga *.* chce już następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne *.* Z niecierpliwością czekam na następny rozdział

    http://valuablle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny. Czekam na kolejny <33 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Poród 5 min? Przecież rodzi się kilka godzin ;p. Rozdział był super, dobry pomysł ze szkołą Valerie, mam nadzieję że wyjedzie. Po za tym najlepsze sceny są z Niną i Liamem, ale co z innymi?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. proszę żeby Nina przeżyła! Liam nie może bez niej wychowywać małego Connor'a! ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio wszystko mi się skumulowało :( Naprawdę jest mi ciężko wymyślić coś do rozdziału. Wszystko mi się spieprzyło w życiu. Ale postaram się coś sklecić:)

      Usuń
    2. współczucia :( ok, będę czekać bo Twój blog jest ZAJEBISTY!!! :D

      Usuń